look under your seat; there might be a bomb; raise alarm; gain award - w taki napis wpatruje sie codziennie podczas jazdy autobusem. musze przyznac, ze w polskim metrze ten komunikat przekazywany jest nieco subtelniej.
uciazliwosci zwiazane z bezpieczenstwem (a raczej jego rzekomym brakiem) widac na kazdym kroku. bramki detekcyjne ustawione sa prawie wszedzie, a przed wejsciem do metra, wiekszych sklepow, muzeow, swiatyn, kazdy zostaje dokladnie przeszukany.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Czujesz się tam bezpieczniej niż w Polsce? Ja z tego, co pamiętam, miałam właśnie takie wrażenie, wszyscy tacy przyjaźni, na każdym kroku chca coś sprzedac, ale bardziej czujesz się atrakcją turystyczną lub zwierżatkiem pod ochroną;)
Pozdrawiam i zazdroszcze Ci niesamowicie tej podróży! Przesłałam linka do Twojego bloga innym praktykantom zainteresowanym Indami:)
Ewa
ciezko porownywac z polska, bo jednak tam jest sie u siebie, zna sie zasady, zwyczaje, czy miejsca do ktorych lepiej nie zagladac. ale indie rzeczywiscie wydaja mi sie bardzo bezpieczne, zwlaszcza poza delhi. generalnie ludzie sa uprzejmi, chetnie rozmawiaja, opowiadaja o swoim kraju, staraja sie pomoc jesli moga.
oczywiscie sa wyjatki.
uliczni sprzedawcy sa denerwujacy - na kazdym kroku trzeba uwazac na oszustow, nie mowiac o tym ze turystom zwykle oferowane sa ceny kilkakrotnie przewyzszajace te normalne.
zdarzaja sie tez bardzo natarczywi mezczyzni - podczas ostatniej podrozy z amritsaru do delhi przysiadl sie do mnie taki jeden i uporczywie prosil abym go pocalowala. nie podzialala historia o rzekomym mezu (zwykle dziala ;) i zmuszona bylam uzyc bardziej dobitnego jezyka.
co do bycia atrakcja turystyczna, rzeczywiscie nieraz czuje sie tu jak gwiazda hollywood - na kazdym kroku prosza cie o wspolne zdjecia czy nawet autografy.
ale generalnie ludzie tu sa zyczliwi; bardzo milo i stosunkowo latwo sie tu podrozuje, tak wiec polecam wszystkim przyjazd tutaj :)
Prześlij komentarz