niedziela, 15 lutego 2009

weekend w stolicy jogi






Riszikesz to ciche, sliczne, prowincjonalne miasteczko u podnoza himalajow. Miasto zawdziecza swa slawe Beatlesom, ktorzy pod koniec lat 60tych przybyli tu, by w asramie Maharisziego Maheśa Jogiego zapoznawac sie z tajnikami jogi i medytacji. Dzis pelno tu joginow, hipisow, i backpackersow dla ktorych podrozowanie stalo sie sposobem na zycie. Nie brak rowniez pielgrzymow (Riszikesz to jedno z najswietszych miast Hindusow. Przybywaja tu oni z roznych zakatkow Indii, by zlozyc ofiare z puszczanych na wode kadzidełek - fragment ceremonii na zdjeciu )oraz milosnikow mocnych wrazen (polozony wsrod wzgorz riszikesz stal sie obecnie centrum raftingu). Po dwoch tygodniach spedzonych non-stop w kurzu, zgielku i halasie Delhi, pobyt w Riszikesz byl dla mnie prawdziwa ulga. Doszlam rowniez do wniosku, ze zwiedzajac Indie mozna, a moze raczej nalezy, smialo omijac Delhi. Podroz pozostawia wtedy pewnie znacznie lepsze wrazenia.

Brak komentarzy: